Autor |
Wiadomość |
Pandemonium |
Wysłany: Pią 19:35, 16 Gru 2005 Temat postu: |
|
Cassie spojrzała na Arqana.
- To co, idziemy? Ja jeszcze wejdę do sklepu po jakiś zapasowy sztylet, tak na wszelki wypadek...
Wyszła z kościoła i ruszyła w stronę sklepu. Zauważyła orków rozdzielających się na trzy grupy, dokładnie tak, jak powiedział Mroczny Elf. Weszła do sklepu i wybrała dwa solidne, ale w miarę lekkie i bardzo ostre sztylety. Wsunęła je sobie za pas, tak, aby móc szybko je wyciągnąć podczas walki. Potem wyszła z kościoła. |
|
Matrix14 |
Wysłany: Pią 18:04, 16 Gru 2005 Temat postu: |
|
Matrix patrząc na Karu troche nieufnym wzrokiem powiedział
-Tu jestem. Mówiłem ze bedę walczył a leczenie sie przyda dopiero po walce i innym łucznikom jeśli oberwą.
Jestem gotowy do drogi. Możemy iść kiedy zaopatrzysz się w to co potrzebujesz
Ten post upiekł Ci się jakoś, mimo, że krótki, to bardzo czytelny, ale wolelibysmy, abyś pisał więcej... |
|
karu |
Wysłany: Pią 14:56, 16 Gru 2005 Temat postu: |
|
Pociągnąłem za klamke i już myślałem, że coś znajde ciekawego, a tu puste pomieszczenie. Wyszedłem ze sklepu z trzema pełnymi kołczanami + z moim i udałem się na mury z tyłu miasta. Nie widząc nigdzie Matrixa, wychyliłem się lekko ponad mur i zauważłem jak orkowie zaczynają się rozdzielać na trzy grupy -Ciekawe jak Arqan na to wpadł-pomyślałem. Z niepokojem coraz szybciej zacząłem się rozglądać za Matrixem -Matrix gdzie jesteś !?- krzyknąłem. Zauważyłem na dole strażników patrzących się na mnie, -Jeśli chcecie przeżyć musicie być cały czas w pełnej gotowości, ale mam nadzieję, że sobie z nimi poradze- i pokazałem im ile mam przy sobie "amunicji".
-------------------------------------------------------
Arqan napisał: |
nic nie znalazles...., puste pomieszczenie... |
ciekawe czy kiedys cos znajde
Arqan: Ok, poprawione... i niech tak zostanie
okej brame usune.... ale nie napisalem wcale ze sie zblizaja do miasta a jeszcze odnosnie bramy to powiedziales tak ze ja bede strzelal a Matrix bedzie leczyl i jakby ktos sie wdarl do zamku to go ma zabic to zrozumialem ze z tylu tez jest brama ale oki sorka bo cie zle zrozumialem ci orkowie albo mur rozwala albo po drabinach jak w drugiej czesci WP |
|
Virtual |
Wysłany: Pią 13:30, 16 Gru 2005 Temat postu: |
|
Noo.... to teraz porachuje tym bezmozgim orkom to co maja w tej glowie raz na zawsze. Moj mlot przez baaardzo dlugi czas czekal na ta okazje. Atticus pedzmy pod brame, moja wscieklosc nie ma granic <wraaaaaah>... <klepnal swojego brata po ramieniu i pobiegl w kierunku bramy trzymajac w rekach swoj tegi mlot> |
|
Arqan |
Wysłany: Czw 23:04, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
nic nie znalazles...., puste pomieszczenie... |
|
karu |
Wysłany: Czw 22:57, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
-Całkowicie się z wami zgodzę. Mam nadzieję że Matrix nie bedzę tylko leczył, ale i też walczył. Nic więcej nie powiem bo nie ma czasu na gadanie.- Szybko pobiegłem w strone bram kościoła -Idę wziąść kilka kołczanów strzał ze sklepu bo mój jeden raczej nie wystarczy.- Wyszedłem z kościoła i wbiegłem szybko do napomnianego sklepu dorwałem trzy największe kołczany jeden zarzuciłem obok mojego na pelcy, dwa pozostałe na udach. Rozglądnąłem się i zauważyłem drzwi, zapewne jakiś schowek. Podszedłem i nacisnąłem klamke.... (co się stało, może coś znalazłem ?) |
|
Pandemonium |
Wysłany: Czw 22:12, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
- Rozumiem cię... Chyba nie byłeś w sytuacji kiedy musiałeś uciekać, a byłeś osłabiony, i wtedy zupełnie nieznani ci ludzie pomogli ci bez słowa... A co do mieszkańców... Chyba masz rację, po pierwsze jesteś tu dłużej od nas, a po drugie sama widziałam, co działo się gdy zobaczyli światła... Totalny chaos i panika... Jednak w obecnej sytuacji, jeśli mamy ratować własne tyłki, to przy okazji, heh, uratujemy tez miasto. A miej na względzie, że możemy miec z tego pożytek... -chytry uśmieszek- Uwierz mi, byłam w wielu miejscach... Ale dosyć gadania, trzeba działać... Jak reszta? |
|
Arqan |
Wysłany: Czw 22:03, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
-Wybacz ze to powiem... ale gowno mnie obchodza mieszkancy tego miasta... wole ratowac swoje zycie... taka prawda... nie poswiece sie za nich... stane do walki tylko za tych co stana zemna... a nie beda sie ukrywac... i czekac az ktos to zalatwi za nich...
- Niewiem ilu jest zdolnych, watpie w to by utrzymali lekki sztylet, a co dopiero dwu reczny miecz... nie licz na nich... |
|
Pandemonium |
Wysłany: Czw 21:54, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
Po wysłuchaniu planu Arqana Cassie powiedziała:
- Ja jestem za. Dobry plan. Ilu mieszkańców będzie mogło nam... Może inaczej, ilu mieszkańców jest aktualnie zdolnych do walki? Nie mam więcej pytań... Mam nadzieję, że sobie poradzimy. W takim składzie... -rozejrzała się po obecnych w kościółku osobach- powinniśmy... nie, my musimy dać sobie radę. Pamiętajmy, że tu są kobiety i dzieci. Jesteśmy ich obrońcami. Jeżeli my nie damy rady, nikt inny nie da. Nie możemy dopuścić do rzezi... Wiem, że w tym momencie mówię jak jakiś cholerny pusty mówca, ale to jest prawda... Jak ja to mówię... Trzeba walczyć, choćby i na jednej nodze, a jeśli i ta się ugnie, pozostaną jeszcze kolana... - uśmiechnęła się. - Macie mnie. Jestem na rozkazy Arqanie...
---------------------------
Może trochę wypociny, ale zawsze coś |
|
Arqan |
Wysłany: Czw 21:36, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
Elf spojrzal jeszcze raz po wszystkich...
-Zaprawde dziwne sa wasze dziecinstwa ze tak powiem... ale niewazne, nie mi o tym sadzic... dobra, przjdzmy do strategii
Arqan rozlozyl mapy, pokazujac kolejno palcem na zarysowane budowle, strzalki, kropki.
- Tu mamy armie orkow, zblizajaca sie do miasta, rozdzieli sie na trzy czesci... jestem tego pewien... zajda nas w malych grupkach od tylu miasta, z boku, oraz przez glowna brame gdzie bedzie ich najwiecej .
- Proponuje zrobic tak... ludzie beda w lochach miasta sie ukrywac... jezeli lucznikom zabraknie strzal udajecie sie do sklepu i je poprostu bierzecie... jezel istepi lub polamie wam sie bron, natychmiast u kowala bierzecie inna... niebedzie czasu na wybieranie... orko jest kolo 50.... moze i wiecej niewiem....
-Teraz tak... - Drow spojrzal na mape - Karu i Matrix, wy idziecie na tyly miasta, na mury, lesny elf sciaga zblizajacych sie orkow, natomiast ty Matrix'ie, wpomagasz leczeniem straznikow i Karu oraz w razie dostania sie na mury miasta ktoregokolwiek orka, podejmujesz walke z nim... niemozemy tracio ani jednego lucznika...
- Bavi, Atticus, Alwar i ty Saint, wy pod brame miasta, czekacie az orki przebija sie i utrzymujecie fale....
- Ja natomiast z Cassie udam sie pod wschodni mur gdzie jest najbardziej oslabione miejsce obrony... potrzeba tam szybkich i zrecznych ciec z zaskoczenia, mysle ze sie nadamy.
- Oczywiscie wiadome jest ze dowodca jestem ja... mam nadzieje ze wszyscy sie zgadzaja... -Elf spojrzal na wszystkich
-Jakies pytania ? |
|
karu |
Wysłany: Czw 20:43, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
Po wysłuchaniu z ciekawością większości opowieści, zacząłem się zastanawiać -Co my możemy zrobić przeciwko tak wielkiej hordzie potworów ?- westchnąłem. Spojżałem na Arqana który z jeszcze większą ciekawością słuchał Historii naszych kompanów. Zauważyłem, że na jego twarzy nie ma wogóle przerażenia i sam przestałem się obawiać. -No to co zrobimy ?- |
|
Kaiseki |
Wysłany: Czw 19:48, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
Kaiseki = Atticus
=============
- Dokładnie tak jak mówi mój brat. - tu Atticus położył rękę na jego ramieniu.
- Od niemowlęcia kochałem walki. Gdy widzę jakiegoś wroga, od razu wyzywam go na pojedynek. Przeklęte potwory...spójrzcie co z nami zrobili! Przyszłem tu, aby walczyć. I dobrze trafiłem. Horda orków i innych cuchnących potworów! Poprzysięgłem zemstę...Zwą mnie "Eragon". Przydomek jest od nazwy mojego smoka jeszcze przed bitwą na ziemiach Centervolie. Wiele bym dał gdyby mój smok i rodzina powrócili...Walka to poprostu mój...żywioł...
Po tych słowach Atticus skończył. |
|
Pandemonium |
Wysłany: Czw 16:13, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
Cassie wysłuchała opowieści z zaciekawieniem. "Ten elf ma w sobie coś dziwnego... Ale chyba można mu zaufać."
- Jestem Cassie. Zostałam wychowana przez dwoje ludzi w głębokim lesie. Nie znam swoich rodziców. Mężczyzna wychowujący mnie był kiedyś elitarnym rycerzem, a kobieta znała się na ziołach. Wytrenowali mnie na wojowniczkę, moim głównym orężem są długie sztylety i krótkie miecze. Znam też kilka roślin leczniczych i trujących. Może nie wyglądam na najlepszą wojowniczkę... Ale wierzcie mi, przydaję się czasem... - uśmiechnęła się tajemniczo. - Po śmierci moich opiekunów -miałam wtedy 12 lat i byłam samodzielna- zdecydowałam się ruszyć w świat i znaleźć moją rodzinę. Nie znam swojego pochodzenia... Chciałabym je poznać. Jak dotąd przeżyłam wiele potyczek i jedną czy dwie większe walki. To tu, to tam znają mnie jako bohaterkę lub zdrajczynię... Nie trzymam jednej, określonej strony. Ale jeżeli ktoś mi zaufa, nie zdradzę go... To wszystko, jak na razie... W swoim czasie poznacie mnie dokładniej... |
|
Matrix14 |
Wysłany: Czw 14:15, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
Matrix jak się dowiedział o spotkaniu w kościele poszedł tam czym prędzej. wchodząc ujżał już pare osób. po tym jak sie przedstawili przyszedł czas na niego.
-jestem matrix. Wywodze się ze szlachetnej rodziny mieszkającej na dalekim zachodzie. Od najmłodszych lat uczono mnie walczyć. Przypłynąłem tutaj żeby zaznac mocy wielu przygód poznać nowych ludzi, i pomóc walce. dobrze posługuje się mieczem którego nie zawaham się użyc w każdej sytuacji. Liczę że nasza współpraca będzie udana bo bez tego bedzie nam bardzo trudno. Jako paladyn oprócz walki moge pomóc magią leczącą |
|
karu |
Wysłany: Śro 23:43, 14 Gru 2005 Temat postu: |
|
Z otworzonymi szeroko ustami wysłuchałem całej opowieści wpatrzony w Aqana. Dopiero gdy skończył uświadomiłem sobie jak dużo nas róźni a zarazem łączy. Byłem wściekły, że przed laty moja szlachetna rasa walczyła z przodkami Arqana i że teraz mam się zadawać z wrogiem. -Na pozór nie jestem drażliwy- powiedziałem -Od zawsze zastanawiałem się dlaczego Elfie rasy są przeciwko sobie i dopiero teraz wiem, że jesteś Mrocznym Elfem- westchnąłem. Lekko zdenerwowany wypiłem trochę piwa korzennego z mojej piersiówki i znowu zacząłem -Ale nigdy nie miałem nawyku wykorzystywania swoich umiejętności Łuczniczych wobec innych Elfów choćby tych najgorszych- spojżałem na Arqana -Więc mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowalo i przeszłośc nie przeszkodzi nam w tym- po wyduszeniu wszystkiego z siebie z ulgą odetchnąłem. Podałem rękę Elfowi -Jestem karu, jak już zauważyłeś jestem leśnym Elfem. Moja historia jest krótka bo jestem jeszcze młody jak na Elfa. Od urodzenia był mi wkładany w ręce łuk i strzały, a rodzice ciągle wymyślali nowe rzeczy bym był najleprzy w tej profesji. Poradzili się znajomego szamana co trzeba zrobić by ta umiejętność tak jakby wrosła we mnie, żęby łuk i strzały były częścią mnie. Szaman im poradził, żeby znaleźli trzy kryształy Elfich mocy, każdy odpowiadający innej rasie Elfów. Gdy już mieli całą kolekcję kryształów zanieśli je do Szamana i wzieli mnie tam ze sobą. Szaman połączył wszystkie trzy kryształy ze sobą a mnie umieścił na pniu drzewa, kryształy umieścił nad mą głową i wypowiedział całą formułkę. Z tego wyłapałem pojedyńcze słowa "Zostać... Najleprzy... Łucznik" i tak posiadłem swoją umiejętność mistrzowskiego posługiwania się łukiem. Ale miło było powspominać nie tak odległe czasy bo tylko 55 lat temu.- Nie wiedząc co więcej powiedzieć skończyłem i odsunąłem się od Elfa. |
|
|